Spis treści:
Prąd w rowerze
Limit 25 i manetka
Gelyndry
Słupki
Kostka fazowana i nie
Farby też mamy za dużo
I chodnik ma swój zakres stosowania
Droga dla rowerów zamiast torów
Przedział bagażowo-rowerowy
Podsumowanie
Rządowy program Mój elektryk
Projektujcie tak dalej…
25 września ubiegłego roku 2022 uruchomiłem elektryczny napęd w rowerze. Silnik przekładniowy (dzięki czemu lekki), w przednim kółku, akumulator zamiast bidonu. Rower z akumulatorem cięższy o 7 kg.
I to był przełom. Na miarę ogrzewania podłogowego i myjki ciśnieniowej. Od tego momentu auto wyciągam tylko, by zabrać kogoś, kto nie pojedzie ze mną na rurce. Żebyście dobrze zrozumieli: tam, gdzie bez wspomagania poruszałem się z prędkością 25 km/h, teraz jadę 40. W porównaniu do 50 km/h, z jaką to prędkością poruszają się automobiliści (odkąd miłościwie nam panujący podrożyli mandaty) i przy uwzględnieniu tego, że nie dotykają mnie kolejki do skrzyżowań oraz sztywne pasy ruchu (dopóki rozglądam się wystarczająco uważnie, wiecie za kim…), jestem na miejscu szybciej, niż dokonałbym tego autem. Oczywiście, jeżeli mam pasujący pociąg i do przejechania >10 km - korzystam. Lubię sobie pozwolić na tę rozrzutność (w porównaniu do 1 kWh prądu prosto ze słońca, której potrzebuję do załadowania akumulatora na kolejne 100 km) z tych samych powodów co Marian Szyguła
Zanim teraz podniosą się głosy, że rowerem na prąd wolno mi jechać tylko 25 km/h, a wyżej tego - już bez wspomagania: czy ktoś może uzasadnić, skąd ten przepis? Nie czujecie w nim lobby producentów innych pojazdów, dla których szybki rower stanowi konkurencję? Przecież do wspomnianej granicy, rowerzysta silnika wcale nie potrzebuje! Zaś powyżej niej też każden z nas potrafi jechać, a tylko utrzymać te wyższe prędkości trudno, nie będąc sportowcem. POSTULUJĘ ZNIESIENIE TEGO SZKODLIWEGO OGRANICZENIA. Jest i inny detal: rower nie śmie mieć nastawnika prędkości w postaci manetki, a wyłącznie czujnik regulujący wspomaganie od pedałowania. I to kolejne z palca wyssane obostrzenie! Kto ma takową manetkę przy kierownicy, wie, o ile łatwiej i bezpieczniej operować naszym pojazdem, kiedy przy ruszaniu prędkość nada mu silnik! Aha! Jeżeli ktoś nie wie, dlaczego rowerzysta chce jeździć prędko, wyjaśniam: bo ci, którzy jeżdżą dużo, nie mają tyle życia, by tracić je na powolną jazdę.
Rozejrzeliście się, jak wyglądają nowowybudowane drogi? Cichy asfalt - to dobrze. I wszędzie te zaj… ramki na słupkach. Żółto-czarne albo biało-czerwone, by tym bardziej zaburzać krajobraz. W XXI wieku CI, KTÓRZY KONSTRUUJĄ, ZDAJĄ SIĘ NIE UŻYWAĆ TEGO, CO ZAPROJEKTOWALI. Gdyby projektant drogi dla rowerów sam jej używał, w życiu nie pozwoli na postawienie barierek wzdłuż niej! Bo o ile zjechanie w pole, do rowu, czy nawet na jezdnię może skończyć się wywrotką, to dotknięcie barierki kierownicą nieuchronnie skończy się kontuzją. Jezdnia może akurat być pusta, więc mamy szanse nie wpaść pod auto. W zetknięciu z barierkami tych szans nie ma. Że takie cuda kosztują przy stawianiu i konserwacji, też można się domyślać …ale ja postanowiłem sprawdzić: rzędu 200 zł za mb. barierki + postawienie słupków (zabetonowanie?) - czego nie podjąłbym się nie dostawszy “drugiego tyle”. Liczmy 400 za mb. A asfalt? Połowę tego za m2… I to pod auta! A m2 może się równać mb, bo 1 m szerokości przy drodze bez barierek śmiało wystarcza do ruchu w obu kierunkach [zwrotach…]. Choć oczywiście z 1,5 m byłoby optymalne. Przy okazji: w dobie ocieplenia, kiedy należałoby oszczędzać surowców, niszczenie ich w tak szkodliwy sposób po prostu nie przystoi.
Następna kłoda pod nogi “dla naszego dobra”. Czyli żeby ktoś nie ośmielił się jechać autem po drodze dla rowerów. Kiedy pierwszy raz przydzwoniłem w słupek postawiony na środku drogi dla rowerów, choć ten szczęśliwie się złożył do ziemi, zanim ochłonąłem, wdeptałem w ziemię pozostałe, które spotkałem na drodze. Ostatnio mój majster od centrowania kół pokazał mi zgiętą ramę swojego rowera i pochwalił się, że trafił w słupek na drodze na Chałupki. Jego córka poodzierała się z tego samego powodu przy innej okazji. POMYSŁY ZE STAWIANIEM SŁUPKÓW NA DRODZE DLA ROWERÓW, TO GENEROWANIE REALNEGO ZAGROŻENIA W IMIĘ ZABEZPIECZENIA WYIMAGINOWANEGO INTERESU SAMORZĄDU. Tzn. żeby ktoś nie popsuł drogi jadąc po niej autem (traktor te ich słupki po prostu okroczy). Tylko jak osobowe auto z 2,5 atmosferami ciśnienia w oponach miałoby popsuć asfalt, który wytrzymuje 6 atmosfer w kołach rowerowych?! Podobnie budowanie progów w poprzek drogi stwarza realne zagrożenia 2 w imię wyśnionych korzyści.
Od Gorzyc do węzła autostradowego w Gorzyczkach biegnie pobocze dla rowerów (bo trudno podejrzewać, by ktoś miał pieszo chodzić ze wsi donikąd). Ślicznie wykostkowane fazowaną kostką betonową. Gdy swego czasu potrzebowałem doktorowi do Skrzyszowa zawieźć drukarkę laserową, po ujechaniu kilkunastu metrów zjechałem na asfalt, bo bym tego sprzętu w całości nie dowiózł. A dzieciaki używają też hulajnóg, w których kółka są małe i pełne - tym, to dopiero jest radość jechać po fazowanej kostce!… Zapytałem się w zaprzyjaźnionej firmie PRD Kuhn, czy gładkie pokrycie chodnika nie byłoby tańsze. Otóż byłoby. Czyli tak: kładzie się droższą kostkę zamiast tańszych rozwiązań, które dawałyby wygodniejsze użytkowanie. Czemu fazowaną, można się domyślić - mniej odpadów w produkcji, to tańszy produkt. Do tego można ją niechlujnie położyć, a nie będzie tak poznać (jak przy niefazowanej, po której wygodniej jechać). POSTULUJĘ, BY PROJEKTANCI CHODNIKÓW TĘ KOSTKĘ SOBIE WŁOŻYLI, ZAMIAST NIĄ CHODNIKI WYKŁADAĆ…
Na drogach dla rowerów co kilkanaście / kilkadziesiąt metrów są wymalowane rowery, czasem też piesi. Co chcą nam tym sposobem przekazać? Poza tym, że ktoś tu ma za dużo farby, czasu i naszych pieniędzy, za to uwielbia mikroplastik, w który nieuchronnie zamieni się wszystko, co znika, a nie jest mineralne. A jeden taki malunek, to przynajmniej 0,5 litra farby!
Mamy rok pieszego. Nie wiedzieliście? Ja wiem od marca, kiedy to policjantom nie spodobało się, że nieśpiesznie jechałem pustym chodnikiem (chciałem ręce ogrzać), zamiast drogą pełną samochodów, na których kierowców zresztą czatowali (na tej prostce sam już zapłaciłem jadąc autem) Zarzekłem się, że za nieprzestrzeganie tak szkodliwego przepisu nie zapłacę i dali mi kartkę do sądu. Na komisariacie policjant przyznał mi rację i przeprosił za kolegów, bo “każą im wyrabiać takie normy, że nawet drobny rowerzysta się przyda”… Do czego zmierzam: jeżeli rowerzysta jedzie z prędkością auta - niech jedzie po drodze. Jeżeli z prędkością pieszego - niech jedzie sobie po chodniku. Globalna korzyść będzie taka, że mniej samochodów będzie musiało hamować, a to przecież oszczędność paliw (zwłaszcza, kiedy słysząc ciężarówkę za sobą, zjeżdżam nawet na trawnik, prawie nie zdarza się, by jej kierowca nie docenił tego gestu - dla mnie to drobiazg, a rozpędzić ponownie 40 ton z 30 do 70 km/h, to zużycie 4 kWh przy obecnych sprawnościach silników diesla, a to prawie pół litra ropy!) Postuluję zniesienie zakazu jazdy po chodnikach. NALEŻY KARAĆ ZA CZYNY, A NAGRADZAĆ ZA INTENCJE. Rowerzysta uprzejmy dla innych użytkowników wspólnej przestrzeni spotyka się tylko z przychylnością, jak wynika z mojej praktyki.
11 lat temu zamknięto linię kolejową do cukrowni w Polskiej Cerekwi. W jeden sezon buraczany rozjeżdżono wszystkie drogi w okolicy. Potem wyremontowano drogę na Racibórz, która już woła o kolejny remont, choć nie minęła jeszcze połowa czasu, jaki powinna była wytrzymać. >40% budżetu województwa (naszego, bo tamto jest opolskie) przeznaczane jest na remonty dróg. Zaiste bogatym jesteśmy społeczeństwem na kredyt przyszłych pokoleń, skoro zamiast utrzymywać tory, których remont pochłania tyle samo, ale które wytrzymują przewiezienie 10 x tylu towarów (przy nieporównanie mniejszej uciążliwości dla środowiska i mieszkańców), budujemy i remontujemy drogi. Pokazałem kiedyś siostrze sprzęgnięte ze sobą silnik krokowy ze stacji dysków, na którego oś było nałożone śmigło, z wentylatorem komputerowym. Trzeba było mocno dmuchać na to śmigło, by wygenerować dość prądu dla wiatraka komputerowego. Śmieję się: “Patrz, perpetuum-mobile!”, na co siostra “Perpetuum-debile chyba…” I tak właśnie jest z budową dróg dla coraz większej ilości pojazdów. W każdym większym organizmie transport zorganizowany jest w oparciu o układ krwionośny - medium płynie, zabierając przy tym po drodze surowce i odpady, które ładowane i rozładowywane są we właściwych punktach. Gdyby po człowieku miały krążyć samojezdne komórki z każdym rozprowadzanym krwią elementem, brakło by miejsca na drogi dla nich! W przypadku dróg dla samochodów przerabiali to już Amerykanie
Wszystkim tym, którzy radują się z drogi dla rowerów zamiast torów do Ciężkowic, wrzuciłbym na plecy po worku buraków cukrowych, a do kieszeni naładował węgla. I tak niech jadą do cukrowni. Wszystko postawiono na głowie: rowery spławiono na osobną drogę, bo na tej głównej jest niebezpiecznie, odkąd jadą tamtędy wanny z burakami, które wcześniej nie jeździły, bo spora część z ¾ miliona ton surowca do cukrowni jechała na wagonach w miejscu, gdzie teraz popylają rowerzyści… A wypadki obciążające tych, którzy zamknęli kolej, już były - koledze z naszej organizacji, kiedy pracował jeszcze na cukrowni, zdarzyło się pilnować ciężarówki, by ktoś nie zmył z niej rowerzysty…
Przy okazji warto zauważyć, że Niemcy z Sudzucker u siebie używają kolei. Ale u nas, kiedy za kolej płaci się samemu, zaś drogi funduje państwo, po co mieliby?…
MY, CYKLIŚCI, JESTEŚMY PODPORĄ KOLEI - DLA NAS NIGDY NIE JEST ZA DALEKO DO STACJI. W ramach odkrywania tej prawdy chcą nam zrobić dobrze, budując przy dworcach garaże rowerowe, zaś w miastach - stacje wypożyczania rowerów. Tylko nikt nie uwzględnia w tym natury Polaka, która niechętnie rozstaje się ze swoją własnością nawet na niedługo i nienawykłej do wypożyczania, a za pieniądze, to już zupełnie. (miejskie rowery już zresztą polikwidowano gdzieniegdzie) Zróbmy inaczej: NIECH W POCIĄGU ZAWSZE JEST MIEJSCE DLA ROWERU I WIĘCEJ - NIECH JEDZIE ZA DARMO! (potrafię wskazać takich, którzy wtenczas jeździliby do pracy pociągiem) Dawne składy elektryczne miały obszerne przedziały bagażowe na obu końcach. Służyło to przy okazji jako “strefa zgniotu”. I takie coś, z wygodnymi wejściami, powinno nadal funkcjonować! Dolnośląskie doczepiane wagony rowerowe to strasznie niewygodna proteza (psuje całą zaletę składu pasażerskiego, jaką była jego symetryczność), ale pięknie pokazująca z jednej potrzebę, z drugiej bezmyślność projektantów składów pasażerskich.
Czas zrozumieć, że rower zasługuje na miano bardziej rewolucyjnego środka transportu, niż samochód nawet. W połączeniu z koleją otwiera nam kontynent od morza do morza (a i marynarzom służy). Budowanie “ścieżek rowerowych” (to nawet brzmi pogardliwie) znikąd donikąd w imię zgonienia turystów sprawia, że entuzjaści tego sportu, którzy nie wierzą w swój wpływ na zmiany klimatu, biorą auta, pakują rowery i przepalają litry paliwa, by potem zaparkować na zadupiu i przejechać się sławnym “szlakiem rowerowym”. A ROWER, ZWŁASZCZA ODKĄD MOŻE BYĆ NA PRĄD I CIĄGNĄĆ NAS BEZ PEDAŁOWANIA (JEŚLI KTOŚ MA TAKI KAPRYS), MOŻE ZNÓW STAĆ SIĘ PODSTAWOWYM ŚRODKIEM TRANSPORTU OSOBISTEGO, OBOWIĄZKIEM KOLEI ZAŚ, JEST MU W TYM POMÓC (specjalne pociągi, którymi można by zabrać na drugi koniec kraju swoje auto, to też temat do wdrożenia, choć ważniejsze byłyby na początek ciężarówki). Wtenczas część z 20% ogólnej emisji CO2, jakie powoduje transport drogowy, zaoszczędzimy. A to gra o przeżycie.
Spisane w związku z: https://tarnowskiegory.pl/2023/09/europejski-tydzien-mobilnosci-na-gory-na-kole
Można dostać 18,5 tys. zł (27 dla wielodziednych) na zakup ciężkiego, nieekologicznego auta, które na tę chwilę, w takiej postaci, w jakiej występują, w prywatnych zastosowaniach jest tylko fanaberią dla bogatych. Nie jestem fanem rozdawnictwa, ale skoro to już się dzieje, to za te same pieniądze można przerobić na prąd 5 rowerów (czy 7 za 27). I to byłby krok w stronę ochrony środowiska (a i ludzi też…)
Potrzebując się dostać do Gliwic wysiadłem na Czerwionce-Dębieńsku i pognałem drogą 924 w kierunku 78. Ruch tam wielki, więc z radością przeskoczyłem na równiutko zaasfaltowany ślad kolei wąskotorowej (która to kolej, gdyby zastąpić ją normalnotorową, byłaby najprostszym połączeniem naszego rejonu i Rybnika z Gliwicami, czyli jednak ośrodkiem akademickim). Wątpliwości naszły mnie, kiedy przekroczywszy 78-kę wiaduktem (długą drogę przeszedłem od czasu, kiedy pod spodem przeleciałem 170/h - ale kto by pomyślał, że szaleńcy Kadetem będą upierali się ze mną ścigać…) i nie odnotowałem skrzyżowania. Spodziewając się, że gdzieś zaraz musi być możliwość kontynuowania jazdy w kierunku Gliwic, pozwoliłem się wyprowadzić 800 m w pole… Nadkładając kilometr, miałem okazję rozmyślać, KTÓREN ZNÓW IDIOTA ZAPROJEKTOWAŁ DROGĘ DLA ROWERÓW DŁUŻSZĄ OD TEJ DLA SAMOCHODÓW? WYOBRAŻAŁ SOBIE, ŻE ROWEREM JEŹDZI SIĘ DLA PRZYJEMNOŚCI!?
wrzesień 2023, Jan Psota, TEK – Towarzystwo Entuzjastów Kolei
tel. 885 666 643 http://tek.org.pl KRS 497319 1,5% dla OPP