Nowa koncepcja wtapiania zabytków w pejzaż urbanistyczny

…choć właściwie nakreślić chcę koncepcję wykorzystania hal poprzemysłowych.

Wczoraj w wiadomościach opowiedziano, jak za 100 milionów złotych odrestaurowana zostanie fabryka obrabiarek z XIX wieku. Właściwie to jest mowa, że 104 już wpompowali, a jeszcze z górką 20 dosypią. W efekcie, zgodnie z życzeniem zapytanych w wywiadzie mieszkańców, powstaną ,,przestrzenie biurowe i miejsca sportu i rekreacji'‘. A ja mam pewną propozycję: te hale naprawdę wypełniłyby się życiem, gdyby pozwolić je użytkować zakładom przemysłowym! Bo te od jakiegoś czasu z takich stylowych i solidnych hal znikają, pojawiają się zaś na skraju wsi w ,,strefach ekonomicznych’‘, ubogacając jej architekturę barakami z blachy trapezowej (przekładanej poliuretanem - żeby się lepiej paliło).

XXI-wieczny przedsiębiorca w życiu nie pozwoli sobie na budowanie tak pięknych i solidnych hal, bo przy obecnym tempie postępu cykl życiowy jego zakładu może zamknąć się w kilkunastu latach. Gdyby jednak dostał w użytkowanie takie odrestaurowane za nasze podatki (w końcu Unia też nie dzieli pieniędzmi znikąd) wnętrza - mógłby produkować. Też dla nas. Zadziwiła mnie - dorosła tak na oko - rozmówczyni z tego wywiadu, określając potrzeby mieszkańców na ,,sport, gastronomię'‘, bo powszechniej wydają się ludzie zażywać pracy i nauki, jadając nierzadko w domu… Wspominam o tym, ponieważ kiedy taki zakład produkcyjny zachować w mieście (już miałem zamienić to na ,,zatrzymać’‘, jednak w kontekście fabryki to słowo ma za wiele znaczeń…), na każdy koniec okazuje się to korzystne:

Jest w materiale mowa o powstaniu ,,przestrzeni biurowych'‘. Pragnę zauważyć, że w biurach nie produkuje się niczego. Dostarcza się kawę i papier, a odbiera makulaturę. W XXI wieku większość z tych, którzy tworzą postęp, pracuje zdalnie, biurowce mają problem z wynajęciem przestrzeni, zaś średni szczebel pracowników biurowych w przyszłości wymiecie sztuczna inteligencja. Choć już dawno mogła to uczynić komputeryzacja. Ale to nie w tym kraju. A wiem, co mówię, bo ostatnio miałem do czynienia z urzędami. U nas komputer nadal służy za maszynę do pisania, choć mógłby tłumaczyć sposób myślenia petenta na sposób myślenia urzędnika. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Podsumowując: unijne środki na renowację takich zabytków zostaną wykorzystane z pożytkiem, o ile dzięki nim do dawnych fabryk wróci przemysł i miasto nie będzie musiało bezproduktywnie dopłacać do utrzymywania tych obiektów. W przeciwnym wypadku jest to psucie rynku - bo gdyby nie środki zewnętrzne, miasto - w trosce o to, by puste hale nie straszyły - musiałoby nakłonić fabrykantów, by to oni zagospodarowali tę przestrzeń z pożytkiem dla miejsc, które dzięki temu pozostawiono by niezmienione.

Co do tytułu zaś – chciałem przy okazji złożyć hołd mistrzowi Barei.

PS. I ja słyszałem, że ,,projekty dofinansowane unijnie muszą przez 5 lat służyć społeczeństwu i nie śmią w tym czasie przynosić zysków tym, którzy wyszarpali na nie kasę'‘ - ale przecież się fabrykant nie obrazi, jak mu nie policzą czynszu przez ten czas, no nie? A produkując coś, dając pracę i ucząc, służy społeczeństwu – ja tu nie widzę sprzeczności. Za to widuję, jak zioną pustką efekty unijnych projektów…